2. Vasa – to kolejny z wyborów. Vasa to potężny żaglowiec z czasów Pana Wołodyjowskiego i Kmicica. Wydłubali go sobie ówcześni Szwedzi w stoczni, pomalowali, dali żagle i........ utopili w porcie. Właściwie to sam się utopił bo coś poknocili ze środkiem ciężkości. Wprawdzie liczyli całkiem nieźle i doświadczenia mieli w bród, ale poczciwe komputery czasami się przydają, a oni ich nie mieli. Nie ma jednak tego złego..., statek zgrabnie zagrzebał się w mule łącznie z żaglami i kilka lat temu, współcześni Szwedzi mogli go wyciągnąć z powrotem na brzeg. Dla przedłużenia konserwującego wpływu morskiego mułu trzeba było na powierzchni zachować specjalne warunki. Tak więc obudowano Vasę klimatyzowaną halą. Wchodzi się przez śluzy. Niezły bajer. Niemniej okręt robi piorunujące wrażenie. Inna sprawa, że hala mogłaby być ociupinkę większa, albo statek mniejszy – tak jak jest teraz bardzo niewygodnie robi się zdjęcia. Okręt w obecnej formie może się na prawdę podobać. Głównie za sprawą faktury drewna, z którego jest zrobiony. Wygląda ekstra. Za nowości jednak był pomalowany. I to tak, że amazońscy Indianie czy inny Nikifor by się nie powstydzili. Dzisiaj pomalowanych w ten sposób jest kilka fragmentów statku. Przebiegli Szwedzi dobrze wiedzieli co robią nie malując tak całości – mieliby znacznie mniej odwiedzających.