3. Orchidee – to kolejny etap zwiedzania miasta, który stanął przed nami otworem dzięki Karcie Sztokholmskiej. Był o tyle przypadkowy i niespodziewany co interesujący i wysoce ciekawy. Nie mam pojęcia jak te wszystkie kwiaty się dokładnie nazywały, ale sam wygląd sugeruje, że są niezwykle zwiewne, delikatne i wymagają cholernej ilości pracy aby je utrzymać. Żonkile też mi się podobały, choć rosły przed wejściem.
Niezbyt późnym popołudniem meldujemy się na stacji. Tym razem na tyle wcześnie żeby móc docenić samą konstrukcję budowli i z całkowitym spokojem siąść i poczekać na nasz planowy pociąg. Wcześniej nie miało sensu jechać, przecież tutaj pociągi się nie spóźniają i docierają na miejsce o czasie